Staram się chodzić na konferencje
i szkolenia z zakresu szeroko pojmowanych etyki i compliance. Nie zawsze jest
to łatwe, bo jak wiadomo są to imprezy najczęściej komercyjne, czyli drogie, czasochłonne. Często wymagają ode mnie sporo wysiłku organizacyjnego i wręcz pracy,
bo by móc posłuchać innych i się rozwijać sam występuję przed uczestnikami. Jest to zawsze inwestycja, a ja, jako
racjonalny inwestor, zadaję sobie pytanie, czy było warto? Coraz częściej
dochodzę do wniosku, że... nie zawsze.
Byłem na wielu wspaniałych
wykładach, czy wręcz całych eventach. Poznałem pasjonatów i profesjonalistów,
których dopracowane prezentacje wgniatały w podłogę i układały buzię w nieme
wow. Szukałem tych mistrzów, bo prawie zawsze w zawodowym życiu
brakowało mi nauczyciela. Niemal wszystkiego nauczyłem się sam, ale też byłem i myślę jestem otwarty na wiedzę i doświadczenie
innych. Dziś obserwuję te osoby, a niektóre z nich nawet mnie też już znają i - co mnie niezmiernie dziwi - deklarują, że zaglądają także do na tego bloga.
Dziękuję i nie wymieniam tylko dlatego, że boję się kogoś pominąć.
Ostatnio dochodzę jednak do
wniosku, że coraz bardziej zaczyna mi przeszkadzać fakt, że trochę brakuje
prawdziwej dyskusji i nowych idei na tych branżowych wydarzeniach. Że mamy
często dwa typy wystąpień, z którymi się spotykam. Poniżej je w uproszczeniu
przedstawię z tym zastrzeżeniem, że to pewnego rodzaju uogólnienie, nie odnosi
się w żaden sposób do wszystkich. To raczej próba podsumowania trendu, subiektywna
jak wszystko, o czym tu piszę.
'Jak to jest u nas?' (dobrze)
Pierwszy typ wystąpień to
prezentacja wdrożeniowa, często chyba żywcem wzięta z materiałów wewnętrznych
danej organizacji o zakresie systemu compliance. Mamy opowieść o profilu danej
spółki, następnie success story o wdrożeniu i to tyle. Czy tylko ja zauważam,
że czas zwykle kończy się wtedy, gdy prelegent ma dojść do ciekawszych wniosków?
Do czegoś od siebie, jakiejś refleksji, może wskazania dalszych kroków. Niestety,
czas się kończy, zapraszam do zadawania pytań, ale niestety obowiązki wzywają i
w zasadzie to już lecę. Sayonara, adieu.
'Play it again, Sam'
Drugi typ wystąpień, to
najczęściej dzieła wyjadaczy konferencyjnych. Czasami częściowo zmiksowane z pierwszym
typem, czasami samorodne. Opowiadają czym jest compliance, kim są sygnaliści,
jak bardzo RODO ukarze winne przedsiębiorstwa. Staram się dopytać
organizatorów, do kogo będę się zwracać. Jeżeli do przedsiębiorców
zainteresowanych wdrożeniem, to ok. Nie sądzicie jednak, że gdy wystąpienie jest
kierowane do praktyków compliance, nie ma co zaczynać od jajka?
To, czego mi brakuje najbardziej, to brak rozważań o miejscu compliance w zmieniającym się świecie. O czym więc chciałbym rozmawiać? Bardzo proszę, podaję, sam o tym myślę i chętnie wymienię
się refleksjami: Robotyzacja ad portam, kryptowaluty, starzenie się
społeczeństw, rozdźwięk pomiędzy oczekiwaniami i językiem różnych grup
społecznych (pokolenia x, y.... ź). Trendy regulacyjne, zarządzanie w multi
kulti, współpraca międzynarodowa, rozwój zawodowy i sytuacja compliance officerów, rynek offline
vs. rynek online, najnowsze fraudy, etyka w praktycznym wymiarze, zagadnienia
samoregulacji... Porozmawiajmy, nim sale opustoszeją.
Źródło
obrazka: www.pexels.com
W "Casablance" nigdy takie zdanie nie pada- w rzeczywistości Ingrid Bergman mówi do pianisty "Play it once, Sam. For old times sake" Co oczywiście nie zmienia walorów edukacyjnych wpisu.
OdpowiedzUsuńFaktycznie racja, dzięki za przypomnienie :) Proszę wracać!
OdpowiedzUsuń